Bierz odpowiedzialność, nie oczekiwania

Kto steruje w Twoim życiem?

W psychologii dzieli się ludzi na wewnątrz- i zewnątrz- sterownych. Inaczej mówiąc, jest to podział związany z poczuciem odpowiedzialności i wpływu. Osoby wewnątrz-sterowne mają poczucie, że w dużej mierze one odpowiadają za to, co robią i co się im przydarza. To może wydawać się przytłaczające, jednak takie osoby mają jednocześnie również duże poczucie wpływu na sytuację. Widzą, co robią i szukają tego, co jeszcze mogą zrobić, aby sytuację zmienić zgodnie ze swoimi potrzebami. A co najważniejsze, są to osoby, które biorą odpowiedzialność za swoje życie i decyzje, jakie w nim podejmują.

Z zupełnie innej bajki są osoby zewnątrz-sterowne, o których można powiedzieć, że wszystko w życiu im się przydarza. Nie widzą swojego udziału zarówno w dobrych, jak i przykrych rzeczach, które ich spotykają. Żyją z poczuciem braku wpływu na rzeczywistość lub widzą ten wpływ w bardzo ograniczonym stopniu. A także, co ważniejsze, trudno im brać odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Co za tym idzie, ciężko im też coś zmieniać, nawet jeśli by chcieli.

Jesteś w większości?

Wewnątrz- i zewnątrz- sterowność nie są zero-jedynkowe, to raczej kontinuum. Przy czym zdecydowana większość ludzi znajduje się raczej bliżej końca zewnątrz-sterowności. Wynika to z faktu, że bardzo mocno skupiamy się na tym, co nas otacza. Na ludziach, sytuacjach, podatni jesteśmy też na ocenę i opinię otoczenia, a w dodatku taka postawa kształtowana jest od maleńkości. Kiedy jesteśmy zawstydzani, porównywani, obrażani, ale też chwaleni – ocena, ocena, ocena. Nie ma informacji o tym, co się w nas dzieje i na przykład zamiast: “Widzę, że bardzo się złościsz na gryzącą metkę i dlatego nie chcesz włożyć kurki, co możemy z tym zrobić?”, dostajemy: “Jak można tak się zachowywać? Jesteś niegrzeczna! Twoja młodsza siostra jest już ubrana, a ty marudzisz! Wczoraj ci ta metka nie przeszkadzała, jesteś przewrażliwiona, ubieraj się zaraz, bo jak nie, to cię tu zostawię!”. Można powiedzieć, że dorastamy skupieni na tym, co ludzie powiedzą i (nie)robimy mnóstwa rzeczy ze strachu lub wstydu.

Jesteśmy w dużej mierze zewnątrz-sterowni, ponieważ naszym życiem sterują oczekiwania innych. Batem są presja rodziny, znajomych, społeczeństwa. Ale te oczekiwania mogą być uwewnętrznione i wtedy sami stoimy nad sobą z batem. Osoby, które wiele od siebie oczekują, mogą z pozoru sprawiać wrażenie wewnątrz-sterownych. Niemniej, gdy zajrzeć pod powierzchnię i przyjrzeć się historii tego, czego od siebie wymagają, często okazuje się to dokładnie tym, czego otoczenie wymagało od nich w dzieciństwie. Wtedy też często okazuje się, że jeśli taka osoba zastanowi się, czego ona tak naprawdę chce dla siebie (nie od siebie!), to bywa, że są to kompletnie inne rzeczy niż do tej pory.

Jak uwewnętrzniają się oczekiwania i co z tego wynika?

Każdy człowiek od najmłodszych lat ma potrzebę autonomii. Objawia się ona chęcią wpływu i decydowania o sobie i otoczeniu. Jednak dziecko może dorastać w domu, w którym jest nadmiernie obarczane odpowiedzialnością, czyli wszelkimi wymaganiami niedostosowanymi do wieku dziecka. Zalicza się do tego również, a może przede wszystkim, obarczanie dziecka swoimi emocjami, oczekiwaniami i potrzebami. W domu, w którym na przykład matka cierpi na chroniczną depresję, dziecko może nabrać poczucia, że musi się nią opiekować. Taki ciężar jest zdecydowanie zbyt duży na małe barki, więc dziecko, aby jakoś sobie z tym radzić, wytwarza iluzję wpływu. Na przykład: "Jeśli będę grzeczna_y i zrobię wszystko w domu, to mama będzie się lepiej czuła". Mama pewnie faktycznie czuje się lepiej, gdy ma mniej spraw do pilnowania i koło się zamyka.

Za taką iluzją wpływu przychodzi poczucie mocy, ważności. “Przecież gdyby nie ja to mama nie dała by sobie rady”. Z czasem “mama” zastępowana jest rodzeństwem, dziećmi, partnerem_ką, pracownikami. O takie widzenie świata często oparta jest cała samoocena i poczucie własnej wartości. Trudno odpuścić, jeśli ma się poczucie, że bez innych, którym “trzeba” pomagać, jest się nikim.

Osoby nad-odpowiedzialne robią też wiele rzeczy za i dla innych w poczuciu, że muszą. Trapi je duża nieufność wobec ludzi, bo jak niby mieliby wziąć wsparcie, skoro na innych nie można liczyć? Wiedzą to dobrze od najmłodszych lat. Nawet jeśli mają bliskich czy przyjaciół, zawsze liczą tylko na siebie. Każda sytuacja, w której rodzic jakoś nie dawał rady w roli opiekuna i  kogoś, kto daje wsparcie, tylko sam oczekiwał (często nieświadomie!) tego od dziecka, powoduje wytworzenie się nadmiernego poczucia odpowiedzialności, kontroli i wpływu.

To wszystko to oczywiście iluzje, tworzone na potrzeby tego, aby nie konfrontować się z ogromnym lękiem przed zawierzeniem się drugiemu człowiekowi.

Inny przykład

Z potrzebą autonomii powiązana jest potrzeba samodzielności. Bywają jednak domy, w których dziecko rezygnuje z samodzielności i ryzyka podejmowania własnych decyzji. Robi tak po to, by unikać odpowiedzialności, bo często ma poczucie, że cokolwiek zrobi, to i tak będzie źle.  Takie patrzenie na rzeczywistość często wynika z braku przestrzeni na samodzielność, która byłaby odpowiednio wspierana. Odpowiednio, czyli dając poczucie bezpieczeństwa, że jeśli nie wyjdzie, to nic się nie stanie.

Tylko w sytuacji, w której dziecko ma poczucie, że może podejmować własne decyzje, ryzykować, popełniać błędy i uczyć się na doświadczeniu, wykształcają się samodzielność i poczucie wpływu na rzeczywistość. W wielu domach jednak “wsparcia” dla dziecka jest tyle, że zamienia się w nadopiekuńczość. Oczywiście rolą rodziców jest dbać i chronić dziecko, niemniej z poszanowaniem jego autonomii. Bez tego zmienia się to w próbę kontroli czy manipulacji.  W takich domach rodzic często wie lepiej od dziecka czy jest głodne, co myśli, co ma czuć w danej sytuacji i czego mu potrzeba oraz jak ma zrobić daną rzecz. A jeśli zachowuje się inaczej niż się tego oczekuje, jest karane, zawstydzane lub poniżane.

Wtedy właśnie wytwarza się przekonanie, że “nic ode mnie zależy”. Zawsze są jacyś inni, którzy wiedzą lepiej, są winni, mają szczęście, pecha i tak dalej. Muszą być, bo zawsze byli. Dostrzeżenie, że można wziąć odpowiedzialność za siebie i zrobić coś po swojemu, jest bardzo trudne. Wszelki ruch wiąże się z ogromnym lękiem przed sprzeciwieniem się innym i przed porażką.

Czym jest prawdziwa wewnątrz-sterowność?

Tak długo, jak długo inni ludzie i środowisko są jedynym powodem dla którego (nie)robisz różnych rzeczy, tak długo pozostajesz zewnątrz-sterowny_a. Prawdziwa (w odróżnieniu od pozornej) wewnątrz-sterowność objawia się tym, że cokolwiek się dzieje i cokolwiek chcesz zrobić, "przepuszczasz" to przez siebie i zadajesz sobie pytania: "Po co robię to, co robię? Dla siebie czy dla innych? A jeśli nie dla siebie, to czy chcę robić to dla innych? Dlaczego ważne jest, aby to zrobić? Jak się z tym czuję? Co o sobie myślę? Jakie to ma dla mnie znaczenie?".

Nie chodzi o to, aby myśleć tylko o sobie i nie robić niczego dla innych. Tylko jeśli chce się zrobić coś dla innych czy pod innych, to wiedzieć po co i dlaczego jest to ważne. Ty jesteś jedyną i ostateczną instancją decydowania o sobie, a zewnętrze po prostu bierzesz pod uwagę w tych decyzjach. Oczywiście czasem jest tak, że zewnętrze nie bierze pod uwagę Ciebie, niemniej w dalszym ciągu to TY decydujesz, co zrobisz z tym, co przyniosło Ci życie! Bierzesz odpowiedzialność. Jako ludzie jesteśmy niewolnikami swojej biologii, dotykają nas nieszczęścia, czasem bardzo poważne, jak kataklizm albo wojna. Mamy jednak, jako gatunek, unikalną umiejętność nadawania znaczenia rzeczywistości i zmiany swojego podejścia do niej, bo nie zawsze i nie na wszystko mamy wpływ. Więcej, jedyne na co mamy realny wpływ, to my sami. Takie podejście do rzeczywistości nazywa się autotelicznym – będącym celem samym w sobie.

To ważne, bo od tego zależy Twoje poczucie szczęścia!

Jest taki psycholog o trudnym nazwisku Csíkszentmihályi, który urodził się przed II wojną światową. Całe swoje dorosłe życie poświęcił badaniom na temat szczęścia, kreatywności i poczucia spełnienia w życiu. To, co odkrył, można byłoby streścić w taki sposób: "Człowiek, aby być ponad lęki i nieszczęścia, jakie przynosi życie, potrzebuje uniezależnić się od środowiska do tego stopnia, że społeczne nagrody i kary tracą na znaczeniu". Żeby osiągnąć taką autonomię, osoba potrzebuje umieć sama znajdować dla siebie cele, których realizacja daje jej poczucie satysfakcji.

Co z tego wynika w kontekście całego tego artykułu? Pewnie już widzisz, że branie odpowiedzialności za siebie i swoje życie – choć niezwykle trudne – jest jednocześnie drogą do poczucia szczęścia i spełnienia w życiu. Odpuszczenie oczekiwań innych, stawianie sobie własnych, niezależnych celów, podejmowanie decyzji i ryzyka z nimi związanego – to wszystko jest cholernie niełatwe. Odpowiedzialność bywa przerażająca, a umiejętność jej przyjmowania też nie przychodzi z dnia na dzień. Nauka takiego podejścia jest procesem, który wymaga uważności i codziennej praktyki. Nierzadko też wsparcia, na przykład terapeutycznego – nie jest jednak nie do zrobienia! Wszystko leży w Twoich rękach i jest zależne od tego, jak bardzo zależy Ci na sobie. Ale też na innych! Człowiekowi spełniającemu się w życiu i umiejącemu o siebie zadbać niezależnie od okoliczności, łatwiej przychodzi też wspieranie innych w budowaniu szczęścia.

Kiedy czujesz odpowiedzialność za swoje życie, masz też na nie wpływ i możesz je kształtować i zmieniać!

O tym wszystkim, wraz z konkretnymi przykładami, jak to szczęście budować, mówiłam w dziesiątym Kwadransie na refleksję, który możesz zobaczyć poniżej. A jeśli chcesz poznać pana Csíkszentmihályja i zapoznać się bliżej z jego badaniami, zajrzyj do tego TEDa.