Kreatywność – masz jej więcej niż sądzisz. Zobacz!

Kreatywność – masz jej więcej niż sądzisz.

Czyżby? "Przecież ja wcale nie jestem kreatywna_y" – powiesz. Gdy zapytałam na Instagramie o kreatywność, a konkretnie o to, jak bardzo czujecie się kreatywni, zdecydowana większość odpowiedziała, że nie bardzo.

Tymczasem rodzimy się jako istoty niezwykle twórcze! Bardzo niewiele wiemy wtedy o świecie, a chcemy wszystkie napotkane problemy rozwiązać najlepiej, jak potrafimy w danej chwili. We wczesnym dzieciństwie naszej twórczości i spontaniczności nie ograniczają nie tylko normy społeczne czy schematy właściwego postępowania, ale też układ nerwowy, który jest jeszcze niedojrzały. Nasz mózg w dzieciństwie jest niezwykle plastyczny, a ewolucyjnie zaprogramowana ciekawość świata i chęć do zabawy popychają małego człowieka do odkrywania, smakowania, wąchania, patrzenia, dotykania, rozkładania i składania. Innymi słowy – do eksperymentowania. To na drodze tych eksperymentów dziecko dowiaduje się jak działa świat i co ma robić, aby w nim przeżyć.

Co, jeśli powiem Ci, że zaprzestanie spontanicznego tworzenia, też jest przejawem Twojej kreatywności?

Przeżyć w świecie to nie znaczy tylko nie zginąć, wbiegając nieuważnie na pasy pod nadjeżdżający samochód albo spadając na głowę ze schodów. Przeżyć to również nie narażać się na obelgi, nie konstruktywną krytykę, poczucie winy, brak miłości czy wsparcia, odrzucenie czy osamotnienie. W psychoterapii Gestalt funkcjonuje takie pojęcie jak “kreatywne przystosowanie”. Oznacza ono ni mniej, ni więcej sposób, w jaki dziecko twórczo dostosowuje się do warunków w jakich dorasta. Jeżeli w otoczeniu nie ma przestrzeni czy zgody na to, by spontanicznie wyrażało siebie, dostosuje się do tego, rozwiązując problem w najlepszy możliwy sposób i rezygnując z malowania niebieskich biedronek, płakania, gdy czuje się skrzywdzone albo mówienia tego, co myśli. Spontaniczność i ciekawość spychane są w zakamarki psychiki, zastąpione przez grzeczne wpasowanie się w narzucone schematy.

To rezygnacja z siebie. Z najbardziej żywotnego kawałka siebie. Paradoksalnie, w tamtym momencie życia, jest to najlepsze, co może dla siebie zrobić.

Nic dziwnego, że myślisz o sobie, że nie jesteś kreatywna_y.

To, co takie dziecko zrobiło dla siebie będąc małym, ma jednak katastrofalne skutku w dorosłości. Dzieje się tak ponieważ zanim zmienimy środowisko, w którym dorastaliśmy, mamy za sobą wieloletni trening w rezygnowaniu z siebie, na różnych polach.  Niesiony w dorosłość pakiet startowy to wyuczone krytyką, szantażem emocjonalnym czy przemocą schematy funkcjonowania. Bardzo trudno jest, wymaga to wiele odwagi, a nieraz i dużych problemów emocjonalnych czy relacyjnych, by zacząć te schematy zmieniać. Tutaj z pomocą przychodzi m.in. psychoterapia, w trakcie której najpierw odkrywa się swoje kreatywne przystosowanie z przeszłości. Po uświadomieniu z czego wynika i przed czym miało chronić, następuje szukanie nowych, już bardziej dorosłych i dojrzałych sposobów zadbania o siebie.

Kiedy już wiesz, co ogranicza Twoją kreatywność, to od czego zacząć zmiany?

Nic się nie zmieni, jeśli nie potraktujesz siebie poważnie. A konkretnie tego dziecięcego aspektu, który cały czas nosisz w sobie. Tam kryje się największy twórczy potencjał – mieszka ciekawość, spontaniczność, pomysłowość i kreatywność. Większość osób odcięta jest od tego obszaru swojej psychiki, ponieważ tym samym odcina się od wszystkich przykrych uczuć i doświadczeń, jakie spotkały ją w pierwszych latach życia. Potraktowanie siebie poważnie oznacza uznanie przeszłości i zaopiekowanie się sobą. Opatrzenie starych ran i otwarcie się na wyrażanie myśli, emocji i potrzeb – zarówno tych, które latami zalegały niewypowiedziane, jak i tych aktualnych. Z takim otwarciem się często przychodzi też odwaga tworzenia. Bo – jak to napisała jedna z fanek Obrazkoterapii – kreatywność to zaufanie sobie. Bardziej się z tym zgodzić nie mogę, ponieważ gdy ufasz sobie, aprobata i dobra ocena innych traci na znaczeniu. Ty wiesz, że to, co robisz jest dobre, bo jest Twoje!

Jak możesz ćwiczyć swoją kreatywność, gdy już sobie na nią pozwolisz?

Proces twórczy, jak każdy proces psychiczny, rządzi się swoimi prawami. Jeśli masz w sobie gotowość do kreatywnego wyrażania siebie, to najbardziej potrzebna Ci będzie na to przestrzeń. Fizyczna również, ale przede wszystkim psychiczna. Wolna od przeszkadzajek, w której myśli mogą biec swobodnie, bez skrępowania, a przede wszystkim bez oceny! Jest to ważne, bo często to nie pierwszy pomysł jest najlepszy, ale dopiero któryś z kolei. Nie bój się też  eksperymentować, sprawdzać i popełniać błędy – to one uczą najwięcej. Patrz na siebie z wyrozumiałością i cierpliwością, a także dużo ćwicz. Bo kreatywność jest umiejętnością, którą można trenować i rozwijać w sobie. A żeby nie być gołosłowną, przyjrzyj się rysunkowi obok. Powstał w 2015 roku i kreska jest w nim, mówiąc oględnie, mało estetyczna.  Porównaj go z najnowszymi moimi pracami – jest różnica, prawda?

Jak ja to robię? Czyli powstawanie Obrazkoterapii.

A jeśli już jesteśmy przy moich rysunkach, powiem Ci jak powstają. Dróg kreacji obrazka jest kilka, niemniej wszystko zaczyna się od tego, że w ogóle chcę Wam coś powiedzieć. To coś to albo odzwierciedlenie zasłyszanego zdania lub zobaczonej sceny, albo oddanie myśli, które kłębią mi się w głowie. Tu pierwsza wskazówka – nie zawsze musisz coś wymyślać sam_a. Rzeczywistość jest pełna inspiracji, wystarczy uważnie się rozejrzeć, a życie samo przyniesie materiał, z którego możesz skorzystać w swojej twórczości. Mnie bardzo często inspirują klienci w czasie psychoterapii. Wiele tekstów albo rysunków obrazkoterapiowych, to sceny niemal żywcem przeniesione z opowieści na sesjach. Kiedy jednak chcę przekazać jakąś swoją myśl, proces tworzenia z grubsza wygląda tak:

· Zastanawiam się nad tematem, może to być np. przemoc albo depresja.

· Chodzę z tym tematem jakiś czas, parę godzin, a czasem parę dni, zależnie od tego, co dzieje się w życiu. Wszystko po to, by mózg miał czas “obrobić” temat nieświadomie – fachowo nazywa się to inkubacja.

· Zdarza się, że po takiej inkubacji gotowa praca sama do mnie “przychodzi”. Często w bardzo nieoczekiwanych momentach typu prysznic, usypianie dzieci wieczorem, jazda samochodem (raz stawałam na poboczu i robiłam notatkę, by pomysł nie uciekł!).

· Często jednak olśnienie nie przychodzi samo. Wyznaczam sobie wtedy jakiś moment w ciągu dnia – najczęściej wieczór albo poobiednią sjestę i bardziej świadomie zaczynam przemyśliwać temat.

· Szukam nieoczywistych skojarzeń, obracam w głowie zdania, przekładając słowa niczym klocki i robię to tak długo, aż zaskoczy. Szukam synonimów, przenośni i metafor, ponieważ ważne jest dla mnie, aby nie mówić wprost i zostawić Ci pewną dowolność interpretacji i przestrzeń na przemyślenia.

· Podobnie rzecz ma się z rysunkiem. Zdarza się, że narysuję dwa albo trzy obrazki, zanim powstanie ten właściwy.

· To trochę jak puzzle obrazowo-słowne, które przekładam, układam i zamieniam tak długo, aż podoba mi się efekt.

Deser na zakończenie.

To już wszystko, co chciałam Ci przekazać na ten temat. Jeśli coś jest niejasne albo chcesz wiedzieć więcej, jestem do Twojej dyspozycji w dyskusji w komentarzach.

A na zakończenie powtórka z live’a o kreatywności z 24 maja 2019.